Futrzany ptak zakrywa płetwą ziewający pysk, z którego sterczą rzędy wytartych foteli. Zbliża się pora karmienia. Za chwilę podadzą mu przegląd prasy i kawę bez filtra. W nocy padało, więc teraz ulice pokryte są warstwą ludzi, która spowalnia dostawy niezbędnych surowców.
- Gdzie nasze lotnictwo - myśli z irytacją.
Zdaje się nie dostrzegać, że tylnymi łapami utknął w cudzych butach.
Dzwoni telefon. Przypominają o terminie płatności. Bank nie chce czekać, a ptak zwolnił księgową.
Ostatnim piórem podpisał jej dymisję.
Aromatyczny kamerdyner wnosi do salonu tacę z subtelną nutką imbiru. – Nie ma mleka? – dziwi się ptak. Zapomniał, że księgowa rozlała wszystko swym niezdarnym dziobem.
Na giełdzie nic nowego, klatki tańsze od jajek. Kiedy to się skończy? Złe wieści z frontu, duże straty, mieli nas, jak na patelni. Sukcesy sportowe koją smutek ptaka. Wygraliśmy skoki w rankingu.
Przyszedł mail od Jannet. – Kto to jest, Jannet? – zastanawia się ptak. Dawno jej nie widział. Wyleciała mu z pamięci i połamała sobie ości. W mailu przeprasza za napady histerii.
Służąca przygotowała pożywną kąpiel. Dużo piany, mało wanny, szlachetny korek i muzyka kobz.
To będzie dzień, jak co dzień. Zmieniają się tylko nazwy. Środa, kwiecień, wieczór, lipiec. Na zegarku duża wskazówka pokryła małą. Ptak dyskretnie odwraca wzrok. Jego oczom ukazuje się telewizor, nieco zakłopotany z powodu braku makijażu.
[]