Jeszcze o Eurokorpusie. Policzmy pieniążki.
Eurokorpus nie jest, jak sugeruje nazwa, zwartą jednostką. Jest organizacją, do której państwa ramowe "dedykują" związki taktyczne, pozostające w swoich macierzystych bazach i żyjące własnym koszarowo-poligonowym rytmem. Oprócz tego organizacja ma swoją rozbuchaną, jak to zwykle w Europie, machinę urzędniczo - dowódczą.
Tam, czyli w centrali organizacji, jest około 120 polskich oficerów. Każdy z nich miesięcznie pobiera ok. 12 tysięcy PLN. Skąd ta kwota? Uposażenie, które na tym szczeblu nie schodzi poniżej 5 tys. plus diety zagraniczne (w przypadku Belgii - co najmniej 1500 EUR). Dodajmy koszty administracyjne i kilka innych pomniejszych wydatków - na proporczyki, przejazdy, dojazdy etc.
Lekko licząc, miesięcznie wychodzi półtora miliona złotych. A w skali roku? Utrzymanie tłumu oficerów, obsługujących udział naszego państwa w imprezie, która ma charakter raz, że teoretyczny, a dwa, humanitarny i ekspedycyjny, kosztuje nas rocznie blisko 20 milionów PLN.
Polska koncentruje się na obronie Wschodniej Flanki. W tej sytuacji doświadczeni oficerowie są nam o wiele bardziej potrzebni na realnej rubieży, niż w centrum zarządzania wirtualną chmurą, która zasysa z naszego budżetu całkiem realne pieniądze.
[]
